Pulsuz

Kukułka

Mesaj mə
Oxunmuşu qeyd etmək
Şrift:Daha az АаDaha çox Аа

Gabriela Zapolska

Kukułka

– 

Tiens! tiens! c'est du propre!

1

1



Tiens! tiens! c'est du propre!

 (fr.) – Słuchaj! Słuchaj! Ładna historia!



 – mruknął przez zęby pan Seweryn, gdy rządca wyszedł już z pokoju.



– Wyprowadzić się? Tak,

tout d'un coup

2

2



tout d'un coup

 (fr.) – nagle; ni z tego, ni z owego.



… ni stąd, ni zowąd, wyprowadzać się z tego mieszkanka, urządzonego z takim staraniem, opuścić te kąty, w których meble stoją jakby przyrośnięte do lśniącej posadzki! Wyprowadzić się, i to dla tej błahej przyczyny, że gospodarz żeni się i pragnie połączyć dwa sąsiadujące ze sobą lokale i sprowadzić się do nich z żoną!



Seweryn wzruszył ramionami.



Żenić się!



Także mądra instytucja! Żenić się! Po co? Na co? Wszakże o wiele wygodniej można urządzić życie

en garçon

3

3



en garçon

 (fr.) – po kawalersku.



, wygodniej i weselej…



Żenić się!



Dzika myśl Sewerynowi nie powstała nigdy w głowie, choć trzydzieści pięć lat skończył przed miesiącem. I dobrze mu w tym brakonierskim

4

4



brakonierski

 (daw.) – kłusowniczy.



 stanie, w tej włóczędze po cudzych zagonach, które zwiedza z ciekawością dobrze rozwiniętego samca, poszukującego zaspokojenia swych chęci. Wstaje rano bez troski o życie całej rodziny, bez pisku dzieci, swarów mamki z kucharką i braku guziczka z tyłu koszuli. Wszystko jest w porządku, buty wyczyszczone, woda przegotowana, zmieszana z tinkturą

5

5



tinktura

 (z łac.) – maść.



 benzoesową do mycia twarzy, mydło Houbiganta odwinięte z obsłonek, krem migdałowy tuż obok flakonu gliceryny, a ocet Bully'ego, świeżo przyniesiony, ma już markę oderwaną i koreczek lekko uchylony.



Koło łóżka, na małym stoliczku przygotowana filiżanka ziółek Jambard; obok leży ręczne lusterko znacznie powiększające i fiszbin do języka. Zmaczana w letniej wodzie i napojona esencją werweny serweta wisi na poręczy łóżka tuż obok pary jedwabnych, przewróconych na lewą stronę i opylonych lekko proszkiem Viguiera skarpetek. W całym pokoju cisza i półcień dyskretny. Portiery

6

6



portiery

 – zasłony.



 ciemne brązowe, łóżko szerokie francuskie na podwyższeniu pokrytym ciemnym dywanem.



W kącie toaletka, cała gra szczotek z kości słoniowej, wielkie flaszki z ekstraktem cordialisu i bzu białego. Tychże zapachów woda do włosów i niezliczona moc małych pudełeczek brylantowego proszku do paznokci. Pomiędzy nimi – pilniczki, siodełka, nożyczki spiczaste i zagięte. W kącie tuż przy poduszeczce pełnej szpilek – pudełko z

veloutiną ambre

, puszek łabędzi i jakby ze wstydem wciśnięte kilka wideł szylkretowych

7

7



szylkret

 – tworzywo z pancerzy żółwi morskich.



, kobiecych, do spinania greckich fryzur. Oprócz tych „wideł” – wszstko w najwyższym porządku poukładane, świecące, błyszczące jak samowary Żydówki. Wielka lampa w stylu bizantyjskim, wysadzana kamieniami, zwiesza się od sufitu, nadając tej sypialni fałszywy ton kaplicy. W lustrzanej szybie szafy odbija się stojący pod ścianą niski szezlong Marie Antoinette, pokryty aksamitną draperią. Na aksamicie, jak wąż mikroskopijny, leży w łuk skręcony kawałek błękitnego jedwabnego sznurowadła, zerwanego silną, a nerwową ręką…



Opodal – na dywanie nie dojedzone maluchne ciasteczko z wygryzioną konfiturą i zlizanym lukrem.



Seweryn podniósł się na łóżku i sięgnąwszy ręką po filiżankę ziółek, zrzucił na ziemię pudełko

pâte des prélats

8

8



pâte des prélats

 – rodzaj kremu.



, który nadawał alabastrowy ton rękom.



Był zdenerwowany i silnie podrażniony przez tę niespodziewaną wizytę rządcy wypowiadającego mu mieszkanie.



Trzeba szukać nowego lokalu.



Hm! Ale czy to tak łatwo…



Wreszcie – tu kamienica dyskretna, lokatorowie nie zajmują się plotkami, zdają się nieżywi poza uroczyście zamkniętymi drzwiami głównego wejścia. Kto wie – na co trafi Seweryn i czy nie wyniknie z tego cały szereg przykrych zajść i kolizji.



Sięgnął ręką po skarpetki i wolno wstawać zaczął.



Spojrzał w okno.



Dzień był jesienny, ciepły jeszcze, ale trochę pochmurny. Jakieś szare, smutne światło płynęło przez szyby przysłonięte japońską siatką, po której latały z podniesionymi skrzydłami dziwaczne ptaki.



Seweryn skrzywił się i trochę przygasłymi oczami powlókł dokoła. Jakkolwiek szarawe cienie włóczyły się po kątach, mieszkanie to wydawało mu się po prostu rajem. Taka cisza, taki spokój, panujący nawet poza oknami! Nieledwie słychać było kroki rzadkiego przechodnia, idącego wzdłuż domów.



Od czasu do czasu zaskrzeczała papuga siedząca na balkonie przeciwległego domu.



To było wszystko.



Seweryn kładł teraz na siebie komplet z białej flaneli w niebieskie paski i włoż